Symboliczne zdjęcie migracji | Część miliardów, które są inwestowane w obszar migracji, trafia do rodzin odpornych na integrację.
Który przedsiębiorca zainwestowałby rocznie 45 miliardów euro w nowe zakłady, gdyby było pewne, że nigdy nie wyprodukują one produktu nadającego się do sprzedaży? Brak rynku zbytu, brak popytu, brak wykorzystywalnych usług – tylko bieżące koszty, administracja, obsługa, muzyka w tle.
Autor: MEINRAD MÜLLER | A jednak właśnie tak się dzieje. Rok po roku politycy inwestują miliardy w system integracji. Zwrot z inwestycji? Statystyki. Wynik? Pobożne życzenia. Całość przypomina przedsiębiorstwo gospodarcze bez produktu, ale z bardzo dużym budżetem marketingowym. Mimo to nadal inwestuje się w tę teatralną scenografię. Obywatele płacą – i konsumują to wszystko jak utopijną bajkę o cesarzu bez ubrania. Każdy widzi, że nic nie jest produkowane. Ale wszyscy klaszczą.
Bo przecież nie chce się być nieludzkim.
Państwo rozdaje dobrodziejstwa jak herold na festynie miejskim: kolorowo, głośno, hojnie. Jakby ludność była częścią średniowiecznego spektaklu, w którym chleb nie jest zarabiany, ale rzucany. Muzyka, kuglarze, błazny – ale nikt nie pyta, kto jeszcze pali w piecu.
„No cóż, po prostu tu są”.
To zdanie nie pochodzi z kabaretu, ale z ust kanclerz Niemiec. Angela Merkel, 2015 r. Od tego czasu do kraju przybyło ponad pięć milionów dodatkowych osób. W większości mężczyźni, młodzi, silni, często z wykształceniem wojskowym. W Niemczech mówi się: witajcie.
Jednak państwo nie może dziś zatrudnić milionów silnych młodych mężczyzn z kilofami i łopatami do budowy autostrad – tak jak w 1934 roku. Te prace fizyczne zniknęły. Rynek pracy jest cyfrowy, zautomatyzowany, zaprojektowany dla wykwalifikowanych pracowników. Do kopania nasypów kolejowych służą dziś koparki. A do przenoszenia worków z cementem – wózki widłowe. Pozostaje teoretyczna nadwyżka siły fizycznej i rynek pracy, który jej nie potrzebuje.
Panika na Titanicu – i nikt nie zmienia kursu
Linia żeglugowa już dawno musiałaby ogłosić upadłość, gdyby oprócz 1000 płacących pasażerów podróżowało z nią 5000 pasażerów na gapę. Leżą w magazynach, wylegują się na pokładzie, mieszają się z podróżnymi – i korzystają z bufetu.
Nie chce się przecież być nieludzkim.
Ale ci, którzy z trudem oszczędzali na swoją podróż, zarezerwowali rejs. Teraz znaleźli się w Kreuzbergu. Zmieniło się otoczenie. Ton jest inny. Etykieta wyparowała.
A osoby odpowiedzialne? One o tym wiedzą. Prasa o tym wie. Władze też. Ale nikt nie mówi tego głośno. Przyznanie się do błędu jest rzadką cechą charakteru, tak samo rzadką jak solidne wykształcenie w krajach pochodzenia nowych pracowników.
Wyparcie jako racja stanu
Społeczeństwo w stanie półświadomości akceptuje nawet ataki nożem, tak jak podróżnik dalekich krajów akceptuje ukąszenia owadów w dżungli: nieprzyjemne, ale wliczone w cenę.
„Pracownicy w winnicy Pana” nie są pomocnikami przy zbiorach. Wolą sami degustować. Kursy językowe z przerwą na drugie śniadanie. Działania integracyjne z refundacją kosztów dojazdu. Działania zamiast rynku. Roszczenia zamiast wysiłku.
A statystyki dotyczące zatrudnienia? Wioski potiomkinowskie.
Za „zatrudnionego” uważa się osobę, która pracuje jedną godzinę tygodniowo. Za „zatrudnionego” uważa się osobę, która uczestniczy w jakimś programie. Za „objętego ubezpieczeniem społecznym” często uważa się również osobę, która pozostaje poniżej progu podatkowego. Umiejętność upiększania rzeczywistości przez urzędy jest ogromna. Związek z rzeczywistością niewielki.
Nawet oficjalne instytucje, takie jak BIBB, Federalny Urząd Statystyczny czy IAB, od lat zwracają uwagę na oczywiste fakty: niskie wyniki w nauce, wysokie wskaźniki porzucania nauki, niski udział w szkoleniach, zwłaszcza wśród migrantów z Syrii, Afganistanu i Iraku. Przyczyny są znane. Brakuje tylko woli, aby to zmienić.
Witamy na pokładzie – kapitan śpi
Przeciętny podatnik przyzwyczaił się do nowego szumu w tle. Nagłówki gazet o przemocy, przeciążonych szkołach, problemach integracyjnych – pojawiają się codziennie, ale brzmią jak informacje o rozkładzie jazdy. Rutyna. Część trasy. Ale kto wierzy, że kraj może trwale funkcjonować w iluzji, siedzi już w łodzi ratunkowej i nie zdaje sobie z tego sprawy.
Bo łódź ma przechył. Muzyka nadal gra. Kapitan się uśmiecha. Komunikaty obiecują słońce na horyzoncie. A kto zwraca uwagę, że woda przedostaje się przez szczeliny, jest nazywany pesymistą.
Witamy na pokładzie MS Deutschland
***

TERAZ ponownie w sprzedaży!
W języku niemieckim ukazała się nowa książka.
Nowa publikacja:
Maria Pilar rozlicza się z „zieloną zarazą”
Do zamówienia bezpośrednio ze strony:
https://www.buchdienst-hohenrain.de/
https://www.buchdienst-hohenrain.de/product_info.php?products_id=1887
NASZA MITTELEUROPA jest publikowana bez irytujących i zautomatyzowanych reklam wewnątrz artykułów, które czasami utrudniają czytanie. Jeśli to doceniasz, będziemy wdzięczni za wsparcie naszego projektu. Szczegóły dotyczące darowizn (PayPal lub przelew bankowy) tutaj (Details zu Spenden (PayPal oder Banküberweisung) hier.).