Demokracja oznacza rządy ludu, czyli „panowanie ludu”. Suwerenem jest naród niemiecki, nie posłowie, nie rząd, a już na pewno nie krajowa służba wywiadowcza „Verfassungsschutz”. Naród niemiecki wybiera swoich przedstawicieli, posłów, na określoną kadencję. Wybierają tego, kto zdaniem większości wyborców ma największe szanse na wiarygodne reprezentowanie ich interesów.
CONNY AXEL MEIER | Członkowie parlamentu mają równe prawa głosu i są odpowiedzialni tylko przed swoim sumieniem, a nie przed swoją partią lub grupą parlamentarną. Ze swojej strony wybierają tymczasowy rząd. Wybierają kanclerza federalnego, któremu ufają, że będzie realizował interesy wyborców. Przygotowują ustawy i głosują za ustawami, które nie leżą w ich własnym interesie, ale w interesie tych, którzy ich wybrali. Partie polityczne są zaangażowane w proces podejmowania decyzji politycznych. Oczywiście służby specjalne nie mogą tego robić. Jest to nadal zapisane w ustawie zasadniczej. To tyle, jeśli chodzi o teorię.
W praktyce wygląda to tak: ekosocjalistyczny kartel partyjny, do którego należą wszystkie partie reprezentowane w parlamentach za samodzielnie zbudowaną „zaporą ogniową”, zastąpił rządy ludu, rzeczywistą demokrację, „naszą demokracją” i sprowadził ją do absurdu. Żadne przemówienie w Bundestagu nie może obejść się bez frazy „nasza demokracja”. Uważają oni demokrację za swoją własność i w ten sposób wykluczają „innych”, tj. jedną piątą do jednej czwartej elektoratu. Dla nich „nasza demokracja” jest synonimem „rządów nad ludem”, ale nie „rządów ludu”, „narodu niemieckiego”. Fakt, że dla kandydatów do Bundestagu ważniejsze jest zapewnienie sobie miejsca na listach krajowych poszczególnych partii niż faktyczny wynik procentowy osiągnięty w okręgu wyborczym po wyborach, jest i tak demokratycznie wątpliwy.
Cel rządu: „Utrzymanie AfD w ryzach”
Nowa partia, która odnosi sukcesy jako wiarygodna siła polityczna poza kartelem, nie jest postrzegana przez przedstawicieli CDU/CSU/SPD/Zielonych/Lewicy jako demokratyczny konkurent, ale raczej jako narzucenie i osobista zniewaga. Reakcje tych, „którzy są u władzy od jakiegoś czasu” są odpowiednio. Wykluczenie, oszczerstwa, ataki na polityków AfD i członków ich rodzin, niszczenie mienia, obelgi i zniesławienie to dla nich za mało. Wicekanclerz Lars Klingbeil (SPD) dał jasno do zrozumienia, że jednym z głównych zadań nowego rządu będzie „powstrzymanie AfD”. Tagesschau cytuje jego słowa: „Oprócz prawnego postępowania z AfD, ta koalicja ma obowiązek powstrzymać AfD”.
Ta zapowiedź przypomina Friedricha Merza (CDU), który został skazany za bycie „kłamliwym kanclerzem” przed objęciem urzędu i który obiecał zmniejszyć AfD o połowę w 2018 roku. Od tego czasu AfD podwoiła swoją liczebność. Teraz jego partyjny kolega Jens Spahn ponowił obietnicę zmniejszenia AfD o połowę.
Nawet najgłupszy konsument mediów państwowych wie, że duchów, które przywołała Merkel, nie da się przepędzić zaklęciami. Nawet oklepany frazes o chęci konfrontacji z AfD pod względem treści nie odnosi żadnego skutku. Widzowie już dawno przyzwyczaili się do ciągłego bicia w bębny przez publicznych ekspertów, co nie ma żadnego znaczącego wpływu na wyborców AfD. Potrzebny jest więc zakaz działalności partii. Federalny Trybunał Konstytucyjny, którego „niezależni” członkowie zostali starannie wybrani przez stary kartel partyjny, ma uporządkować to, czego „Nasza Demokracja” nie może.
Czy Niemcy są tyranią?
To, czego nie zrobi uparty wyborca AfD, który odmawia skruchy i powrotu na „prawidłowość”, powinni zrobić sędziowie: Po prostu zakazać tej upierdliwej konkurencji. Jeśli nie, AfD powinna przynajmniej zakręcić kurek z pieniędzmi i zostać wykluczona z finansowania partii, według cyników i samozwańczych strażników „naszej demokracji”. To byłoby dla nich „demokratyczne” i „lekcja historii”. Tak twierdzi Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych w programie „X” w odpowiedzi na ocenę Marco Rubio, sekretarza stanu USA, że Niemcy nie są już demokracją, ale tyranią.
Zastępca Rubio, zastępca sekretarza stanu Christopher Landau, podjął teraz działania następcze i jest zszokowany: Nie jest w stanie „nawet zacząć wyrażać oburzenia i urazy”, jakie odczuwa, gdy przedstawiciele niemieckiego rządu „pouczają sekretarza stanu USA o potrzebie szpiegowania i cenzurowania opozycji politycznej”.
Reputacja Niemiec za granicą znacznie ucierpiała
Na arenie międzynarodowej niemiecki rząd znalazł się na marginesie, stygmatyzując opozycję jako „bezpieczną prawicową ekstremę”. Wrzucanie opozycji pod autobus krajowych służb specjalnych i oczernianie jej jako „antykonstytucyjnej” nie pomaga reputacji Niemiec na świecie. Wręcz przeciwnie! Świat jest świadkiem tego, jak niegdyś demokratyczne Niemcy po raz kolejny wpadają w ręce totalitarnych ideologów i po raz kolejny oddają się szaleństwu. Węgierski premier Viktor Orbán nie jest jedynym, który pyta, co do cholery dzieje się w Niemczech i zapewnia współprzewodniczącą AfD Alice Weidel o swojej solidarności. Włoski wicepremier Matteo Salvini był jednym z tych, którzy zabrali głos, kwestionując, czy procedura jest zgodna z zasadami demokracji. Przypomniało mu to Francję i Rumunię, kraje, w których sędziowie i instytucje UE również zignorowały i zastąpiły wolę wyborców w ostatnich miesiącach.
Nie ma sensu dyskutować o rzekomych argumentach przedstawionych przez Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, który jest związany instrukcjami, aby decydować o demokratycznej przydatności 20-25 procent wyborców z tak bezczelnym domniemaniem. W najlepszym razie rzutują oni na AfD dokładnie to, co robią sami partnerzy koalicyjni. W stwierdzenie Brandmaurera, że AfD chce znieść demokrację, nie wierzą już nawet „babcie przeciwko prawicy”. W najlepszym razie AfD znosi „naszą demokrację” i zastępuje ją rządami ludu. O tym i innych horrorach pisaliśmy już szczegółowo tutaj.
Wystarczy wiedzieć, że nie tylko główni odbiorcy podatku kościelnego, ale także ARD, która jest finansowana z obowiązkowych opłat licencyjnych, robią wszystko, co w ich mocy, aby wspierać AfD, a także wzywają do zakazu AfD w ramach posłuszeństwa antycypacyjnego. Jednak zakres i konsekwencje nie są jeszcze możliwe do przewidzenia. Pojawia się jednak jeden trend. Fakt, że AfD odnotuje dalszy wzrost liczby członków pod hasłem „Teraz bardziej niż kiedykolwiek!” w wyniku żądań zakazu, jest tak samo akceptowalny dla różnorodnych i różnorodnych, jak masowe rezygnacje z kościoła. Sfrustrowani pracownicy i tajemni ludzie, którzy są niezadowoleni i rozczarowani oraz którzy uznają i żałują niesprawiedliwości, jaką wyrządzili innym ludziom zgodnie ze swoją misją, coraz częściej zwracają się więc z ufnością do autorów „wolnych mediów”.
Jedna rzecz staje się oczywista: 2 maja demokracja w Niemczech została trwale uszkodzona, a być może nawet zniszczona. 92 lata po Akcie Enablingu demokracja, rządy ludu, została zastąpiona pseudodemokracją zwaną „naszą demokracją”, w rzeczywistości „rządami nad ludem”, nowymi arbitralnymi rządami.
***

Od Maja w Niemczech wycofana z handlu !!!
W języku niemieckim ukazała się nowa książka. Może wkrótce i w Polsce…
Nowa publikacja:
Maria Pilar rozlicza się z „zieloną zarazą”.
Do zamówienia bezpośrednio ze strony:
https://www.buchdienst-hohenrain.de/
https://www.buchdienst-hohenrain.de/product_info.php?products_id=1887