web analytics

Nadzór ze strony „demokratycznych partii” „naszej demokracji” przybiera coraz bardziej dyktatorskie oblicze. | Obraz shutterstock

W Niemczech obywatele są dyscyplinowani, ściśle kontrolowani, a realizacja jest równocześnie delegowana na prywatnych aktorów. Przy tym trudno jest monitorować kręgi, które mogą rzeczywiście czynić zło.

Artykuł gościnny autorstwa DAVIDA COHENA | Stany Zjednoczone Ameryki uchodzą dla wielu za kolebkę demokracji oraz wzór wolności i samostanowienia. W praktyce pokazuje się tam wyraźnie swobodniejszy i bardziej samodzielny sposób identyfikacji i kontroli państwowej niż w Niemczech. Nie ma jednego, ogólnokrajowego dowodu tożsamości; dowody tożsamości zazwyczaj są wydawane za pomocą państwowych prawo jazdy lub numerów ubezpieczenia społecznego.

Amerykański system jako model alternatywny

W wielu codziennych aspektach życia nie jest wymagane centralne rejestrowanie adresu i dokumentu tożsamości – przynajmniej nie w takim zakresie, jak ma to miejsce w Niemczech w związku z rejestracją kart SIM, wymogiem okazania dowodu oraz obowiązkiem kopiowania. W USA obywatele nie są również zobowiązani do centralnego zgłaszania swojego miejsca zamieszkania. To eliminować formę państwowego nadzoru, która jest powszechna w Niemczech, i sprawia, że codziennie występuje wysoki poziom osobistej wolności i samostanowienia. Z tego powodu amerykański system może służyć jako model alternatywny: pokazuje, że osobista wolność i sprawne życie codzienne są możliwe także bez rozbudowanego państwowego aparatu nadzoru.

W Niemczech przy wielu identyfikacjach ujawniają się znaczące sprzeczności strukturalne. Prawo o dowodach osobistych nakłada wymóg przedłożenia dokumentu identyfikacyjnego w określonych przypadkach, jednak nie przewiduje obowiązku kopiowania ani stałego skanowania. Równocześnie prawo przeciwdziałające praniu pieniędzy wymaga weryfikacji tożsamości i obowiązków rejestrowania, w wielu przypadkach jako dopuszczalną formę dokumentacji wskazuje się pełne skanowanie lub cyfryzację optyczną. Ta podwójność przepisów tworzy pole interpretacji, które wiele prywatnych podmiotów wykorzystuje systematycznie.

Dobrowolność praktycznie zniesiona

W praktyce znaczna część dostawców telekomunikacyjnych, dostawców kart prepaid i innych usługodawców żąda przed rozpoczęciem rzeczywistego procesu identyfikacji zgody na stworzenie i przetwarzanie kopii dowodu tożsamości. Jeśli obywatel odmówi tej zgody, świadczenie – na przykład aktywacja karty SIM – jest odmawiane. Powoduje to przymus w praktyce, mimo że prawo wprost nie przewiduje obowiązku kopiowania. Zgodnie z zasadami RODO zgoda powinna być dobrowolna, świadoma i bez przymusu. Jednak gdy korzystanie z usługi zależy od tej zgody, dobrowolność praktycznie znika.

Ten system braku zaufania zaczyna się u państwa, które wydaje przepisy dotyczące weryfikacji tożsamości i dokumentacji. Duże korporacje działające na zlecenie lub w ramach obowiązków prawnych wdrażają te zasady, zaostrzając je, aby zabezpieczyć możliwe ryzyka. Przeciętne przedsiębiorstwa przejmują te praktyki, aby sprostać wymaganiom regulacyjnym i zminimalizować ryzyko odpowiedzialności.

Małe firmy i nawet najmniejsi handlowcy – tzw. „klitki” – przystępują do tego ruchu i żądają tych samych warunków, często bez podstawy prawnej lub potrzeby rzeczywistego przeprowadzania weryfikacji tożsamości w tak dużym zakresie. W ramach wyprzedzającej uległości zaostrzają już i tak restrykcyjne zasady państwa, co wywiera jeszcze większą presję na obywateli. Efektem jest system, w którym porządny obywatel jest wszechstronnie kontrolowany i nadzorowany, podczas gdy rzeczywista kontrola nad kontrolującymi sama w sobie jest niezadowalająca lub wręcz niepełna.

Weryfikacja wrażliwych danych przekazana międzynarodowym dostawcom

Wielu z zatrudnionych dostawców, szczególnie w przypadku procedur identyfikacji wideo, nie ma siedziby w Niemczech, lecz w innych krajach, co skutkuje zleceniem weryfikacji wrażliwych danych międzynarodowym dostawcom. Kto pokazuje dowód, ufa prywatnym, często oddalonym osobom, których sposób obcowania z danymi można kontrolować jedynie w ograniczonym zakresie. Jednocześnie obywatele są traktowani z generalnym podejrzewaniem, mimo że działają zgodnie z prawem.

Paradoksalna sytuacja jeszcze bardziej się zaostrza, gdy spojrzy się na rzeczywistość migracji i międzynarodowej mobilności. Miliony ludzi przybywają do Niemiec, wielu nie jest w posiadaniu ważnych dokumentów tożsamości lub ich nie posiada. Na całym świecie ludzie migrują pomiędzy państwami, zmieniają miejsca zamieszkania niekontrolowanie, pojawiają się pod nowymi tożsamościami. Całościowa, obejmująca całą powierzchnię kontrola jest praktycznie niemożliwa. Oznacza to, że rygorystyczne obowiązki identyfikacyjne, wymogi rejestracyjne i przymusy kopiowania stanowią ogromne obciążenie dla miejscowej ludności, podczas gdy państwo w praktyce nie ma porównywalnego przeglądu nad migrantami czy osobami bez dokumentów. Porządny obywatel jest traktowany z generalnym podejrzewaniem, podczas gdy rzeczywiste ryzyka bezpieczeństwa związane z niekontrolowaną mobilnością i brakiem dokumentów pozostają w dużej mierze niezaadresowane.

Ten system ujawnia głęboki sprzeczność: państwo sieje brak zaufania wobec swoich obywateli, stosuje surowe przepisy i jednocześnie deleguje kontrolę na prywatne przedsiębiorstwa. Te przedsiębiorstwa zaostrzają wymagania, często bez podstawy prawnej, a mali handlowcy przejmują praktyki w ramach wyprzedzającej uległości. Następstwem tego jest to, że obywatele, którzy upierają się przy swoich konstytucyjnych prawach, mogą zostać faktycznie wykluczeni z podstawowych usług, takich jak telefonia komórkowa, telekomunikacja czy sprawy bankowe. Równocześnie rzeczywiste ryzyka, np. wynikające z niekontrolowanej migracji czy niezweryfikowanych międzynarodowych dostawców, nie są skutecznie adresowane.

Prywatni dostawcy zamiast instytucji państwowych

Szczególnie niebezpieczny sprzeczność ujawnia się, gdy procedury identyfikacyjne lub kopie dokumentów tożsamości nie są przeprowadzane przez instytucje państwowe, lecz przez prywatne firmy lub pojedynczych pracowników. Obywatel w takich momentach nie wie, kto naprawdę siedzi naprzeciwko. Jeżeli taka procedura wpadnie w ręce osoby o kryminalnych zamiarach, ta bez większego wysiłku może sporządzić pełne kopie dowodu tożsamości – przód i tył – i zachować je na własne potrzeby. To samo dotyczy, gdy firmy żądają przesłania pełnych kopii dowodu: obywatel musi ufać, że odbiorca działa rzetelnie, lecz nie ma gwarancji, że tak jest. Nikt nie może wykluczyć, że te dokumenty później zostaną nadużyte, sprzedane dalej lub wykorzystane do popełnienia przestępstw. Podczas gdy państwo zobowiązuje porządnego obywatela do całkowitej przejrzystości, obywatel sam pozostaje bez ochrony wobec możliwych działań przestępczych, które występują pod przykrywką dostawcy usług identyfikacyjnych.

Niemcy pokazują, że formalne przepisy dotyczące weryfikacji tożsamości, rejestracji i kopiowania danych co prawda istnieją, lecz ich praktyczna realizacja jest nieprzyjazna dla obywateli, nieefektywna i paradoxalna. Podczas gdy osobista wolność i prywatność dla porządnego obywatela są poważnie ograniczane, środki te mają niewielki wpływ na rzeczywiste ryzyka bezpieczeństwa. System, który monitoruje obywateli, kontroluje ich i systematycznie zbiera ich dane, ale równocześnie jest zależny od prywatnych kontrolerów, którzy ustanawiają własne zasady i nie są kontrolowani, jasno pokazuje: równowaga pomiędzy bezpieczeństwem, kontrolą i wolnością została utracona. Wolność nie powinna być uzależniona od rezygnacji z praw, aby uzyskać dostęp do usług. Oznacza ona wolność wyboru i kontrolę nad własnymi danymi, a dokładnie to w Niemczech obecnie systematycznie się osłabia.

Na końcu należy zadać zasadnicze pytanie: Czy państwo tym systemem nie czyni w ostateczności przysłowiowego „zająca ogrodnikiem”? Dyscyplinuje obywateli, ściśle ich kontroluje i równocześnie deleguje realizację na prywatnych aktorów, podczas gdy ledwo jest w stanie monitorować linie, które mogą czynić zło. Ryzyka przypisują się obywatelom, a rosnąca biurokracja i nadzór dotykają przede wszystkim tych, którzy działają zgodnie z prawem. Ta dysproporcja pokazuje, że system, który sieje brak zaufania, bez skutecznej kontroli rzeczywistych zagrożeń, jest nie tylko nieefektywny, ale i problematyczny dla wolności oraz praworządności.

Niniejszy artykuł ukazał się na PHILOSOPHIA PERENNIS, naszym partnerze w EUROPEJSKIEJ WSPÓŁPRACY MEDIALNEJ.

***

Z powodu treści książka usunięta z obiegu przez lewicową cenzurę w Niemczech!

 

UPADEK EUROPY !   

TERAZ ponownie w sprzedaży!

Autor zajmuje się islamem od prawie 30 lat. Ta książka, wydana wreszcie po raz pierwszy w Polsce, pokazuje islam w całej jego nieupiękrzonej rzeczywistości jako egzystencjalne zagrożenie dla wolności i demokracji na świecie. Jeden z czytelników napisał: „Jan Sobiesky – Austriak polskiego pochodzenia, pokazuje nam w swojej nowej książce, jakie niebezpieczeństwo na nas czyha: ´niebezpieczeństwo bycia podbitym przez wyznawców faszystowskiej ideologii o podłożu religijnym, która gardzi ludzką godnością – ISLAM – (a nie ´islamizm´)!´.”Do zamówienia bezpośrednio w wydawnictwie: capitalbook.com.pl/pl/p/Upadek-Europy-Marian-Pilarski/5494

 

 

 

W języku niemieckim ukazała się  nowa książka 

 

 

Nowa publikacja:

Maria Pilar rozlicza się z „zieloną zarazą”

 

Do zamówienia bezpośrednio ze strony:

https://www.buchdienst-hohenrain.de/

https://www.buchdienst-hohenrain.de/product_info.php?products_id=1887

 

 

 

NASZA MITTELEUROPA jest publikowana bez irytujących i zautomatyzowanych reklam wewnątrz artykułów, które czasami utrudniają czytanie. Jeśli to doceniasz, będziemy wdzięczni za wsparcie naszego projektu. Szczegóły dotyczące darowizn (PayPal lub przelew bankowy) tutaj (Details zu Spenden (PayPal oder Banküberweisung) hier.).

 

 

 


 

 

 

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert